Kupujesz dyfuzor, wydajesz niemało pieniędzy, stawiasz na komodzie i… co? Nie pachnie!

Innym razem wchodzisz do hotelowego lobby, do poczekalni kosmetyczki, a tam podobny produkt. Mmm… co za zapach! To już musi być opcja bez pudła. Kupujesz go, ale wydaje Ci się, że tam pachniał inaczej, mocniej. Skąd to wrażenie? I co powinnaś wiedzieć o dyfuzorach patyczkowych, które tak naprawdę są świetnym pomysłem na aromatyzowanie pomieszczeń, bo nie wymagają baterii, prądu, ani żadnych dodatkowych akcesoriów.

Pracując nad dyfuzorem metodą prób i błędów a także przyswajając trochę wiedzy o zapachach zebrałam wszystko, co istotne w tym temacie.

Jak działa dyfuzor patyczkowy

Bez tego nie ruszymy. Warto wiedzieć, że dyfuzor to nie aerozol i zapach rozprowadza się inaczej. NIE tworzy mgiełki, a uwalnia zapach powoli.

Po rozpakowaniu może nie pachnieć nawet parę dni – patyczki muszą mieć czas nasiąknąć perfumami, które później parują, mieszając się z zapachem pomieszczenia. Co jakiś czas powinniśmy odwrócić patyczki – a już na pewno za każdym razem, gdy chcemy wzmocnić zapach w pomieszczeniu.

Gdzie postawić dyfuzor

Nie ma na to jednej recepty. Zmieniaj, przestawiaj. Zapachy nie są stałe – zmieniają się, bo przecież perfumy z dyfuzora mieszają się z zapachami pomieszczenia. Blisko kuchni możesz nie czuć nic. W łazience może pachnieć zbyt intensywnie. Zazwyczaj producenci radzą, by dyfuzor postawić w miejscu, gdzie są regularne ruchy powietrza, ale nie przeciągi. Czyli gdzieś w korytarzu lub w salonie. Ostatecznie jednak Ty możesz zdecydować, gdzie zapach wyczuwalny jest najlepiej i najpiękniej.

Temperatura również wpływa na zapach. Gdy jest cieplej, wszystko intensywniej paruje. Dlatego latem bywamy bardziej wyczuleni na aromaty dookoła. To oznacza też, że dyfuzor ustawiony w pobliżu źródła ciepła może dawać intensywniejszy zapach. Pamiętajmy jednak, że kompozycje zapachowe – jak perfumy – nie lubią przebywania na intensywnym słońcu.

Dlaczego NIE czuję zapachu?

Powodów może być kilka: patyczki dyfuzora nie nasączyły się zapachami, przytłaczają go inne, silniejsze wonie, przyzwyczaiłaś się do zapachu (nie czujemy zapachu własnego domu czy ciała), masz anosmię albo nadużywasz kropli do nosa. Te dwa ostatnie czynniki wymagają wyjaśnienia, zatem…

Czym jest anosmia? Co to adaptacja?

Anosmia wpisana w Google brzmi groźnie: utrata węchu. Tymczasem sporo z nas może cierpieć na częściową anosmię i nawet o tym nie wiedzieć. Węch jest sprawą bardzo indywidualną i zmienia się z czasem, mają na niego też wpływ inne czynniki, jak stan zdrowia, przebyte infekcje (chociażby zatok) czy… używki, w postaci narkotyków, jak kokaina, która niszczy śluzówkę nosa. Tak jest, don’t do drugs, mówią od dawna, a anosmia jest kolejnym powodem, by nie dać się na nie namówić. Nadużywanie kropli kończy się niestety podobnie.

Taka ciekawostka: rodzimy się z genialnym jak na nasze możliwości węchem. Jako 9-miesięczne szkraby już wiemy, jakie zapachy lubimy. Niestety, w pierwszym roku życia tracimy ok. 50% tych zdolności. Jaka szkoda, powiedzieliby perfumiarze z Grasse.

Im bardziej lotny zapach, tym lepiej go wyczuwamy. Jak np. aromat kawy. Przy nim nasz nos niespecjalnie się wysila, kawa uderza wręcz nasz zmysł powonienia. Dlatego stosuje się ją jako „oczyszczacz” węchu.

Im cięższa molekuła zapachowa, tym trudniej jest ją nam zarejestrować. Osoby z częściową anosmią z reguły przestają wyczuwać je jako pierwsze. Ma to swoje przykre konsekwencje: cięższe molekuły to też te najtrwalsze, jak np. zapach piżma czy aromaty drzewne. To one sprawiają, że zapach utrzymuje się długo. Najbardziej lotne substancje odczuwalne są tylko przez chwilę. Zresztą mózg łatwo adaptuje się do zapachów i wynika do z jego anatomii: otóż interesuje nas przetrwanie. A zatem najważniejsze są zapachy jedzenia i te zwiastujące niebezpieczeństwo. Nawet tymi najpiękniejszymi nasz mózg przestaje się interesować, bo – sorry boys – zostaje sklasyfikowany jako bezpieczny. Tak więc zapachu domu możemy nie czuć. Potrafimy go zarejestrować np. po powrocie z wakacji. Mimo to zapachy bardzo zapadają w pamięć. Nawet gdy nasz mózg przestaje je rejestrować, pamięć wciąż je przechowuje.

W domu, gdzie dyfuzor ma dużą konkurencję w postaci innych zapachów, może mu być trudniej. Przypomnijcie sobie perfumerię, gdzie nie sposób odpowiednio ocenić zapach. W domu może okazać się, że nasz wybór wcale nie był trafiony! Perfumy wymagają cierpliwości i odpowiedniego miejsca do projekcji. Dla niecierpliwych są aerozole, które co prawda dają mocną chmurę zapachów, ale zazwyczaj reagujemy na nią z obrzydzeniem.

Dyfuzor da nam zapach subtelny i bardziej stonowany, ale prawdziwie elegancki. No i nie przyprawi nas o mdłości.

Upraszczając użycie dyfuzora patyczkowego: dajmy mu czas, odwracajmy patyczki co jakiś czas (uważajcie na marmury i barwione drewno, perfumy mogą je zniszczyć!) i sprawdźmy go w różnych miejscach w domu.  Patyczki rattanowe wymień co kilka miesięcy (optymalnie co 3) na nowe.

Zestaw dyfuzor 01 + świeca 01 Amber powstałe przy współpracy z Flagolie znajdziesz tutaj:

 

Bibliografia:

Miguel A Teixeira, Oscar Rodriguez, Paula Gomes, Vera Mata, Alirio Rodrigues, Perfume Engineering: Design, Performance and Classification, Oxford, Elsevier, 2013

Charles S. Van Toller, G.H. Dodd, Fragrance: The psychology and biology of perfume, Essex, Elsevier, 1992.